Poradnik dla wytrwałych, czyli “Jak pozostać człowiekiem w tym piep*onym świecie” – Tim Desmond

To nie jest książka, którą Wam z radością polecę. Męczyłam się z nią ładnych kilka miesięcy, robiłam trzy podejścia i wreszcie za trzecim razem doczłapałam do końca. A miało być tak pięknie. Zaciekawiła mnie opisem, okładką i tytułem. Wzięłam ją z wielką nadzieją na coś super ekstra.

To nie jest powieść, więc już na starcie wielu z Was powie „pas”. Wiem. Ale ja lubię poradniki. Lubię naprawdę dobre poradniki. Ciężko mi natomiast ocenić ten. Za przeciągnięcie mnie po ciemnych zakamarkach mojego umysłu dałabym mu najwyższą ocenę. Za podpowiedź o medytacji również. Ale za tę nudę, którą przeżyłam przez większość czasu i inne rzeczy (o których poniżej) coś koło dwói. Pomyślę później.

Cóż ja takiego wyczytałam z książki o tak intrygującym tytule?

Zacznijmy od tego, że autor przygląda się światu, a konkretnie zamieszkującym go współczesnym ludziom. Zauważa przede wszystkim, że wielu osobom brakuje empatii i że wielu z nas nie widzi nic poza czubkiem własnego nosa. Odkrywcze to to nie jest. Ale autor ma wielką chęć tej empatii nauczać. Jest to bardzo fajne i pozytywne, niestety wydaje mi się nierealne. Nie nauczymy współczucia i zrozumienia kogoś, kto tego nie chce.

W związku z tym pierwszy wniosek – książka jest idealna dla kogoś, kto naprawdę sam z siebie chce się zmienić. Kto widzi w sobie problem. Kto chce np. być lepszym człowiekiem dla siebie, swojego partnera czy partnerki.

Autor daje wskazówki, jak nauczyć się czuć cokolwiek. Jak nauczyć się stawiać w sytuacji tej drugiej osoby. I nieważne, czy to ktoś bliski, przy przypadkowa maruda w kolejce w sklepie. Daje też rady, jak rozmawiać z ludźmi o ich problemach. Jakie zadawać pytania, jak reagować. A później przechodzi też przez radzenie sobie z własnymi negatywnymi emocjami. Ale o tym później.

Katastrofa, jak ta książka momentami przynudza…

Autor ma taki miękki, ciepły sposób narracji, ale jednocześnie w jego zwierzeniach jest monotonia, która okropnie męczy i usypia. Może dlatego, że akurat mi empatii nie brakuje, a raczej wieje nudą, gdy czytamy o czymś, co już wiemy, czego uczyć się nie trzeba.

Uwierzcie, moja wrażliwość dusi mnie do tego stopnia, że nawet pająków (których boję się okrutnie) nie zabijam. Bo mi ich szkoda, bo to też żywe istoty. Lubego proszę, żeby je wynosił na dwór. Ja próbuję pozbyć się nadmiaru empatii. Chcecie empatii? Proszę bardzo. Ostatnio spędziłam trzy godziny na telefonie, ratując psychicznie kumpla, który musiał się wygadać i stwierdził, że ja umiem słuchać i go rozumiem. Miłe to, nie powiem. Pamiętam, gdy na studiach kumpela się wściekała: „no dlaczego Ty im zawsze pomagasz? Weź przestań, pieprzona Matka Teresa z Koszalina”. Tak często mnie tym zwrotem obrzucała, że zapamiętałam. Wściekała się, bo uważała, że wszyscy mnie wykorzystywali. Nie martw się, kochana, zaczyna mi to powoli przechodzić 😀 Bardzo powoli.

Dość narzekania?

I tak się nudziłam i nudziłam, i kręciłam nosem na wielkie zbawianie świata i wszystkich egoistów, aż trafiłam na rozdział, który dał mi w kość. Pokonał mnie, bo trafił w czuły punkt. I to jest coś, co jednak z tej książki dla siebie pozytywnego wyniosę.

Bo autor porusza temat wyrzutów sumienia, radzenia sobie z żalem do samego siebie i przekuwaniem tych nader negatywnych odczuć w coś mega pozytywnego. Nieświadomie zrobiłam to już jakiś czas temu. Miałam wielki żal do ojca za to, że dostawałam lanie i kary za tróje, i byłam chora, gdy kazał mi jeździć na jego działkę i pielić warzywa siane kilometrami. W których najczęściej siedziały wielkie kątniki i drżałam ze strachu, że któryś przez pomyłkę, uciekając, na mnie wlezie. „Działeczka” była ogromna i wszystkie chwasty moje. Razem z tymi potworami… Zatruwało mnie to i męczyło. Przekułam więc te uczucia na wdzięczność. Bo dzięki niemu nigdy później nie miałam problemów z nauką. A dziś mam ogródek na parapecie i dzięki tym dziecięcym harcom w polu umiem o niego dbać. Robię go dziś dla własnej przyjemności i na swoich zasadach.

Intrygująca książka, która przeciągnęła mnie od totalnej nudy przez przemyślenia na temat egoistów i ich podejściu do zmian, aż do wielkiego mikroskopowego zaglądania w głąb siebie i znalezieniu tam obszarów, do których zaglądać niekoniecznie miałam ochotę. Bo gdy tak sobie czytałam te sposoby na pozbycie się żalu, dotarło do mnie, że jest jeszcze jedna rzecz, z którą muszę się zmierzyć. I zdecydowanie stwierdzam, że tym razem wyjątkowo będę korzystać z ćwiczeń zaproponowanych przez autora.

No i co z tym poradnikiem począć?…

Cóż. Nadal nie cierpię tej książki, ale jest w niej trochę mądrości, wobec których głupio przejść obojętnie.

Ja unikam toksycznych ludzi. Niektórzy chcą ich zmieniać. Ale jeśli ktoś nie chce się zmienić, żadna książka nie pomoże.

Chcesz wiedzieć, jak postrzega innych osoba silnie wrażliwa? Co czuje, gdy wczuwa się w cudze boleści? Chcesz zmienić swoje negatywne emocje, np. za często i za bardzo się denerwujesz? Masz do siebie o coś żal i nie wiesz, jak sobie z tym poradzić? Łap za tę książkę.

Sądzę też, że będzie idealna dla fanów rozwoju osobistego i psychoanaliz, ale w taki mocno nienaukowy sposób, bo jednak autor wypowiada się zwyczajnie, prosto, bez skomplikowanych frazesów. Szukacie naukowego podejścia i specjalistycznego języka? To nie tutaj.

Aaa! Z tej książki też wyciągnęłam dodatkowy wniosek, że muszę zacząć medytować. No i zaczęłam. I zdziwiłam się, jakie to fajne. Naprawdę. Książka zawiera cały rozdział poświęcony medytacji, ale możecie też poczytać o niej w necie. Bo ja pozostaję przy swoim pierwszym zdaniu. Nie jest to tytuł, po który sięgnęłabym ponownie.

PREMIERA: 15.10.2019r.
Tytuł: Jak pozostać człowiekiem w tym piep*onym świecie
Autor: Tim Desmond
Ilość stron: 197
Cena okładkowa: 34,99zł
Wydawnictwo: HarperCollins
Kategoria: poradnik, rozwój osobisty
Moja ocena : dobre pytanie… 2/5
(jeden punkt za  nieziemski optymizm autora i wiarę w ludzkość, drugi za medytację)


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu HarperCollins.