Zanim nadejdzie monsun- Dinah Jefferies

Eliza powraca do Indii jako zawodowy fotograf, po wielu latach spędzonych w Anglii. Ten wyjazd jest dla niej w jakiś sposób również ucieczką od własnej matki. Osierocona przez ojca w dzieciństwie, owdowiała po tragicznym wypadku męża, kobieta wciąż próbuje wypełnić w swoim życiu pustkę i pozbyć się poczucia winy. W pięknym, ale też pełnym spisków i tajemnic indyjskim pałacu czeka na nią praca, która może zmienić absolutnie wszystko. Jak dziewczyna sobie z tym poradzi?

Bohaterka wydaje mi się odrobinę naiwna, zwłaszcza gdy bezmyślnie opowiada o swoim wdowieństwie. Uważam, że bycie wdową w kraju, w którym takie kobiety są żywcem palone na stosie przy zwłokach zmarłego męża, nie jest dobrym tematem do przyznawania się komukolwiek! Nie podobało mi się również jej podejście to własnych rodziców. Dziewczyna ewidentnie w którymś momencie się pogubiła, ale przez to możemy obserwować burzę, jaka toczy się momentami w jej własnym wnętrzu.

Książka jest przewidywalna i nie mogę powiedzieć, że nie spodziewałam się pewnych zwrotów akcji. Ale cała opowieść jest tak naturalnie i przyjemnie przeprowadzona, że moje emocje raczej układały się w kierunku: o wreszcie to się dzieje! Niż: no jasne, przecież to było oczywiste.

Minusem powieści na pewno jest zbyt spokojny rozwój akcji. Tak naprawdę książka zaczęła wciągać mnie dopiero od 160 strony i wtedy też poczułam żywe zainteresowanie, co się dalej będzie działo. A już w szczególności chciałam wiedzieć, jak to wszystko się zakończy. Wcześniej zwyczajnie zaczynałam się chwilami nudzić. Czułam się jak w łodzi na bardzo spokojnej, powolnej rzeczce, gdzie tylko od czasu do czasu jakiś szum mąci wodę. Na szczęście ta „cicha woda” skończyła się w pewnym momencie i wir wydarzeń porwał mnie z siłą małego wodospadu. Ależ mi się wtedy dobrze czytało!

Autorka otuliła mnie tym specyficznym klimatem. Z jednej strony cudownych, aromatycznych i zwiewnych niczym mgiełka Indii. Z drugiej strony okrutnych, bezwzględnych i tak bardzo innych niż świat, w którym żyję tu i teraz. Przyznam też, że jest to chyba pierwsza powieść, która w niezwykle umiejętny sposób przybliżyła mi politykę jakiegoś kraju tak, że dobrze rozumiałam co się dzieje. W dodatku w tej książce dialogi wreszcie brzmią naturalnie i dobrze się je czyta.

Rzecz jasna pojawia się wiele nieznanych mi pojęć. Wyjaśnienie wielu z nich są zgrabnie wplecione do tekstu, ale jak zawsze przy tego typu książkach stwierdzam: na końcu powinien być dołączony słowniczek. Żebym nie musiała odrywać się od książki, by buszować w necie, poszukując definicji. To strasznie wybija z lektury.

Wątek romantyczny jest bardzo powolny, momentami wydawało się, że już nic się nie wydarzy, a momentami sprawdzałam na okładce, między kim a kim ma iskrzyć, bo chyba ktoś tu coś źle w opisie na okładce nakreślił. Ale tak przy okazji: BARDZO podoba mi się okładka zarówno z przodu, jak i z tyłu. Sami zobaczcie, naprawdę urocza jest 🙂

Ogólnie powieść jest przyjemna w odbiorze, a Dinah Jefferies trochę się nagimnastykowała, by przedstawić nam jak najlepiej tamtych ludzi, ich mentalność i prozę życia. Jeśli macie ochotę na odrobinę egzotyki, nie powinniście się zawieść 😉

PREMIERA: 18.11.2017r.
Tytuł: Zanim nadejdzie monsun
Autor: Dinah Jefferies
Ilość stron: 368
Cena okładkowa: 37,99zł
Wydawnictwo: HarperCollins
Kategoria: powieść obyczajowa, historyczna z wątkiem romantycznym
Moja ocena : 7/10

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu HarperCollins.