Teoria Zakalca Dagny Przybyszewskiej- Anna Broda

Patrzę na tę książkę i mam pustkę w głowie. Przyglądam się okładce. Podoba mi się motyw gałązek w każdym rogu. I podoba mi się dziewczyna w szpilkach, a także ten uroczy domek.

Marta próbuje napisać książkę, niestety jej twórczość nie spotyka się z przychylnością wydawnictw. W dodatku facet ma parcie na sławę i wymaga od dziewczyny, by była nieskazitelna, odpowiednio się ubierała i zachowywała. Pewnego dnia Marta dowiaduje się o śmierci ojca, z którym od lat nie miała kontaktu. Po pogrzebie okazuje się, że ma brata, a w dodatku rodzeństwo odziedziczyło po ojcu mieszkanie i sklep. Marta, której wciąż brakuje kasy, bardzo chce to wszystko sprzedać, lecz co zrobić z Sabiną, która mieszka tam, wyrzucona z domu przez własną matkę, a w dodatku jest w ciąży z jej przyrodnim bratem? A jak bardzo taki sklepik i towarzystwo nastoletniej ciężarnej zaszkodzą idealnemu wizerunkowi jej narzeczonego?

Zaczęłam tę powieść półtora miesiąca temu. Dotarłam do pięćdziesiątej strony i… odłożyłam na miesiąc. Oj, kiepsko. Jakoś mnie nie zaciekawiła. Podobał mi się jedynie wstęp z dziwnym jegomościem w roli głównej, który dławi się kawałkiem ogórka. I ten jego sposób postrzegania świata:

„Wystarczy kilka sekund, by cudownie maślana płynność żółtka zniknęła i wraz z nią cała magia, a jajko zmieniło się w pospolity składnik sałatki jarzynowej.” (str. 11)

Niestety wciąż czuję się jak czarna owca wśród czytelników, bo co na który blog zajrzę, tam każdy Teorią zakalca Dagny Przybyszewskiej zachwycony. A do mnie ta książka po prostu nie przemawia. Nijak jej nie czuję. I zastanawiam się czy to przez utrzymanie jej w gatunku chick lit? Niemożliwe. Czytałam już Astrologiczny przewodnik po złamanych sercach i nie narzekałam. Do Bridget Jones tez nic nie mam.

Co więcej, powiem Wam, że nawet do stylu autorki nie ma co się czepiać. Pani Ania pisze ładnie, zgrabnie, a dialogi są bardzo naturalne. Bohaterów obdarzyła wyraźnymi cechami, dzięki którym łatwo ich „zaszufladkować”. Niektórzy postępują paskudnie, byle tylko osiągnąć to, czego chcą. Po trupach do celu? Żaden problem! Zwłaszcza dla Andrew, którego podejścia do własnej ukochanej jakoś nie ogarniam.

Wyjątkiem okazała się jedna postać. Babcia Tola wymiata! Jej wyrafinowany sposób wykorzystywania innych wywoływał we mnie uśmiech i irytację jednocześnie. A jej tekst o byciu szlachetną? Padłam!

Marta, czyli główna bohaterka, jest dla mnie taka nijaka. Marionetka w rękach swojego faceta i jego wspólniczki. Bez własnego zdania, a jeśli już takowe ma, to nawet nie próbuje go przeforsować. Pakuje się w sytuacje, które powinny śmieszyć, ale niestety nie mnie. Bo ja się wkurzam.

Chyba zabrakło mi werwy, jakiegoś mocniejszego zrywu, ostrzejszych wpadek. Było zbyt spokojnie. Ciągle czekałam, aż Marta tupnie nogą, albo Robert ruszy do akcji. Ewentualnie wpakują się w prawdziwe tarapaty, które jednocześnie będą dla mnie zabawne.

Najgorsze, że nie ciekawiło mnie, jak ta historia się dalej potoczy. Sto stron do końca, a ja czytam tylko dlatego, żeby skończyć. Nie z ciekawości ☹

Męczyłam tę książkę, albo ona męczyła mnie. Tak się razem męczyłyśmy. Choć do niej raczej już nie wrócę, to mam nadzieję, że z kolejną książką autorki już się zaprzyjaźnię.

Tymczasem ogromnie mi przykro, bo byłam pozytywnie do tej książki nastawiona i chciałam ją przeczytać. Może za bardzo? Podobno tak jest z parami, które chcą powiększyć rodzinę. Im bardziej się starają, im bardziej chcą, tym bardziej się nie udaje :/  

To moja subiektywna opinia o powieści. A jaka jest Wasza? Komu Teoria Zakalca Dagny Przybyszewskiej przypadła do gustu? Dajcie znać w komentarzu, co Wam się podobało/nie podobało w tej powieści!

PREMIERA: 19.04.2017r.
Tytuł: Teoria Zakalca Dagny Przybyszewskiej
Autor: Anna Broda
Ilość stron: 379
Wydawnictwo: MUZA
Moja ocena: 4/10

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu MUZA.