Jessica Tom- Foodie w wielkim mieście

dsc_0140

Choć bajek, które kocham jest mnóstwo i wciąż do tej listy dobiega jakaś nowa (jak ostatnio dopisałam „Zwierzogród”), to jednak zmuszona do wybrania tej jednej chyba zawsze pozostanę wierna „Ratatuj”. Pewnie jakimś cudem jest jeszcze ktoś kto nie zna przesympatycznego szczurka gotującego lepiej niż niejeden dorosły. Jednak dla mnie te kulinarne wyroby, filmy, bajki czy też książki mają swój klimat i na chandrę nic innego nie polecam.

Wśród filmów polecić również mogę „Faceci od kuchni” albo całkiem świeży „Ugotowany”. Oglądając je, nie da się nie pobiec do kuchni, by przygotować sobie ulubione danie i konsumować w trakcie seansu. Ja nie potrafię, bo ślinka cieknie szybciej niż woda z zepsutego kranu.

Gdy doczytałam w notce prasowej, że studio Dream Works wykupiło prawa do książki i będzie film- zadrżałam. Kolejny film z gotowaniem w tle! Oczywiście wzięłam książkę do ręki, bo jak tu obejrzeć film bez wcześniejszej lektury?!

A dziś zapraszam Cię na „Foodie w wielkim mieście”. Książkę, której treść zapowiada się smakowicie (to przecież o potrawach z najlepszych restauracji!), a okładka budzi we mnie mieszane uczucia… Idea jest niezła, kolorki świetne, dopasowują klimat do takiego eleganckiego, kameralnego miejsca, jakim jest stolik dla dwóch osób w rogu restauracji, na idealną randkę lub zaręczyny (ach, ta moja romantyczna dusz

a…). Białe obrusy, brzęk szkła… wciąż to słyszę. Ale ten widelec?? Dlaczego to nie mogła być łyżeczka? Albo właśnie taki cudny, stolik w kącie restauracji nakryty białym obrusem z pełną zastawą na wierzchu? Dlaczego to musi być taki morderczy widelec 😀 ?

Powieść zaczyna się od złudnych marzeń dziewczyny, która pragnie dostać się na wymarzoną praktykę, ale niestety życie (czy na pewno?) chce inaczej i Tia ląduje w szatni czterogwiazdkowej restauracji. W międzyczasie udaje jej się poznać jednego z najsłynniejszych krytyków kulinarnych, przy czym już na następnym spotkaniu ten krytyk… kradnie jej własne słowa! O szelmo, Tia idzie na spotkanie z bezczelnym typem. I tu zaczyna się cały cyrk. Krytyk posiada sekret, a nasza bohaterka otrzymuje niecodzienną propozycję. Co z tego wszystkiego wyjdzie, skoro już na wstępie restauracja, w której praktykuje, traci dzięki niej dwie gwiazdki? Zapowiada się ciekawie? Ja byłam przerażona, bo takie zwroty w życiu bohaterów przeważnie prowadzą ich do zguby. A jak potoczą się losy Tii, a także jej własna kariera i kariera słynnego krytyka? Książka w łapki i do lektury zapraszam!

Lubię gotować, ale potrawy wymienione w książce powodowały, że musiałam zwolnić czytanie, by dokładnie zrozumieć co oni tam chcą serwować gościom. Wymyślne łączenia smaków, które rozbudziły moją wyobraźnię, jednak większości z tych dań nie ugotuję, bo same składniki to już wyższa szkoła jazdy.

Lecz powieść przyciąga aromatem, kusi wyglądem, zaraża smakiem. Często odpływałam, tzn. osiągałam stan, gdy już nie widzę tekstu i poszczególnych literek, tylko akcję, jakbym oglądała film, a to uwielbiam w lekturze. Nie dziwię się, że ktoś postanowił zrobić z tego film, bo momentami akcja fajnie skręca, by zmieścić się w kadr.

Tia wydaje się być trochę naiwna. Wkracza w świat, który rządzi się własnymi prawami, innymi niż te, do których jest przyzwyczajona. Tu liczą się układy i pieniądze. Rzadko kto ma skrupuły. Nowy świat zdąży ją zaskoczyć zarówno pozytywnie jak i negatywnie. Dziewczyna myśli o swoim celu, pragnie zdobyć upragnioną pozycję w tym świecie, ale chyba nie do końca zdaje sobie sprawę jakim kosztem. To niestety zweryfikuje samo życie. I co z tego wyniknie?

Podoba mi się tempo w jakim rozwija się akcja. Rusza powoli, by po chwili nieznacznie przyśpieszyć. Gdy bohaterka czuje coś w rodzaju stabilizacji, ja zastanawiam się, co będzie dalej. Autorka zadbała o też o odpowiednie zaostrzenie akcji tuż przed punktem kulminacyjnym, a także świetne rozwiązanie i zakończenie, pozwalające mi wyciszyć się przed ostatecznym pożegnaniem bohaterki. Miłe jest to, że akcja nie została urwana gdzieś nagle, tylko spowolniła łagodnie, pozostawiając we mnie odpowiednie emocje. Książka potrafiła mnie zaskoczyć i to dość mocno, a moje przewidywania zupełnie się nie sprawdziły.. No, może poza jednym wyjątkiem.

„Można planować i planować, ale w końcu życie i tak przejmie stery. Wybory są dokonywane każdego dnia.” (str.229)

Znalazłam tu kilka poważnych sentencji z głębszym przekazem, a także opisy potraw, które wywoływały szok w mojej wyobraźni, tak odważne, że aż trudno uwierzyć, by ktoś faktycznie próbował przyrządzić je naprawdę.

Podoba mi się polski tytuł powieści i jest zdecydowanie bardziej przyswajalny niż oryginalny, choć słowo ‘foodie’ nie funkcjonuje w naszym codziennym słowniku i trzeba się przyzwyczaić do tego określenia. Na szczęście tuż za stroną tytułową znajduje się zgrabne i proste wyjaśnienie tego wyrazu.

Książka trafiła w mój gust. Znów czułam się, jak podczas oglądania moich ulubionych filmów ‘kulinarnych’, weszłam w ten specyficzny klimat i o to chyba właśnie chodziło. Z niecierpliwością czekam na ekranizację, niestety nie znalazłam w Internecie informacji o planowanej dacie premiery.

Tymczasem na soczystą porcję czytania zapraszam Wszystkich, którzy kochają dobre jedzenie i jeszcze lepsze powieści!

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziekuję Wydawnictwu HarperCollins.