Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze- Gail Honeyman

Eleanor to trzydziestoletnia, samotna księgowa. Skończyła filologię klasyczną, dostała umeblowane mieszkanie od opieki społecznej i tak sobie w nim żyje.

Uwielbia rozwiązywać krzyżówki, robić zakupy w tesco i podchodzić do wszystkiego niezwykle ekonomicznie. Bo po co wymieniać meble, jeśli wciąż są użyteczne? Po co przepłacać, jeśli z kartą jest taniej? Jaki sens w kupowaniu normalnego biletu jednorazowego, jeśli okresowy wychodzi zdecydowanie korzystniej!?

Przeczytałam kilka pierwszych stron i pomyślałam sobie: rety, Aga, coś ty sobie wzięła do czytania? Toż to jakaś kosmitka z tej Eleanor. Bo wiecie, poznałam dziewczynę: aspołeczną hipokrytkę, zgryźliwą i nieprzyjemną, wyrażającą się pięknym literackim językiem, z totalnym brakiem empatii. Jej życie toczy się między pracą i domem, w którym upija się w każdy weekend. Pije by zasnąć, by nic nie czuć, by nie myśleć. Dziewczyna, która starszemu panu do szpitala kupuje pestki dyni, ekologiczny jarmuż, sałatkę z kalmarów i… Playboya!

Początkowo sceptycznie podeszłam do książki, lecz okazała się dużym zaskoczeniem. Nie wierzyłam, że polubię tę smutną, zarozumiałą księgową. A jednak w miarę pokonywania kolejnych stron zauważyłam, że czuję do Eleanor coraz większą sympatię i naprawdę trzymam za nią kciuki!

To historia o przemianie, jaka następuje w życiu skrzywdzonego, zamkniętego w sobie człowieka. Udowadnia, że czasami zaledwie mały impuls lub odpowiednia osoba wystarczą, by zainicjować coś naprawdę niezwykłego.

Autorka pokazuje jak wielką moc ma siła prawdziwej przyjaźni i serdeczność, jaką można okazać innym ludziom. Uśmiechaj się do obcych, bądź miły, życzliwy i pomocny, bo nigdy nie wiadomo, jak bardzo możesz wpłynąć na czyjeś nastawienie do życia. A może ta osoba nie wierzy w ludzi i jakiekolwiek pozytywne uczucia? Może właśnie ten uśmiech sprawi, że otworzy się na piękno świata?

Okładka średnio do mnie przemawia. Strasznie przygnębiająca i taka… nijaka. Kurczę, a bohaterka wcale nie jest nijaka! To, co myśli na temat wuefu w szkole, jedzenia w Mc Donald’s czy o pracownikach opieki społecznej to prawdziwe „smaczki” w tej powieści! Nie wspominając o żywej reklamie sieci sklepów tesco, bo dziewczyna darzy tę markę wielkim uwielbieniem. Tak wielkim, że momentami miałam ochotę zapytać ich dział marketingu , czy zapłacili autorce za takie pochlebstwa ?

Największym zdumieniem okazało się zakończenie. Tajemnice, które gdzieś w tle oplatają tę nietypową osóbkę, powoli wychodzą na światło dzienne. Autorce udało się mnie jednocześnie zaskoczyć, rozczarować i chwycić mocno za serce.

Choć spodziewałam się dużo większych fajerwerków, to z drugiej strony cieszę się ogromnie, że tego nie ma i jej historia potoczyła się tak a nie inaczej. To właśnie dodaje tego cudownego, wspaniale stonowanego ciepła i spokoju. Za jakiś czas chętnie przeczytam tę książkę po raz kolejny. A tymczasem gorąco polecam!

PREMIERA: 24.05.2017r.
Tytuł: Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze
Autor: Gail Honeyman
Ilość stron: 352
Wydawnictwo: HarperCollins
Moja ocena: 10/10 (choć za tę okładkę to bym jakiś punkcik ucięła.;) )

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu HarperCollins.