Zachód słońca w Central Parku- Sarah Morgan

Sarah Morgan oczarowała mnie swoją twórczością już wtedy, gdy sięgnęłam po Bezsenność na Manhattanie.

Tam poznałam Paige, a także jej dwie przyjaciółki, Frankie i Evę. Tamta powieść skupiała się właśnie na Paige, natomiast Zachód Słońca w Central Parku przybliża nam historię i osobowość Frankie. Autorka skupiła się na niej i jej niechęci do związków, małżeństw i samych mężczyzn. Pochłonięta pracą trzyma się mocno za murem, który zbudowała wokół siebie już wiele lat temu, a jej jedynym zewnętrznym oparciem jest wierna paczka przyjaciół. Choć dziewczyna nie wierzy w prawdziwą miłość, to życie lubi zaskakiwać. Tylko czy Frankie da radę sprostać wszystkim wyzwaniom, jakie planuje postawić na jej drodze przekorny los?

To, co kłębi się we wnętrzu Frankie jest smutne, ale też bardzo życiowe i emocjonalne. Rozwód rodziców, płacząca i załamana matka, a także bezwzględni w swej złośliwości rówieśnicy. To wszystko pozostawia ślad w psychice dziecka, nawet po wielu latach, gdy dziecko jest dorosłą, silną i niezależną kobietą. Jak poradzić sobie z trudną przeszłością?

Autorka skupia się na wadach i zaletach bohaterki, emocjach, jakie kłębią się w jej wnętrzu i wątpliwościach, jakie rodzą się w jej głowie. A przede wszystkim na przemianie, jakiej kobieta musi doświadczyć. Czy pokona swój strach i zmieni sposób myślenia, to już zupełnie inna sprawa. 

Przy okazji książka udowadnia, jak bardzo można skrzywdzić drugą osobę. To delikatny temat, sfera, w której trzeba być ostrożnym. Jednak nie każdy o tym myśli, nie każdy przejmuje się innymi, mając w głębokim poważaniu to, co czują.

To już druga powieść Sarah Morgan w mojej karierze mola książkowego, a ja ją po prostu uwielbiam! Na sam widok okładek cieszy mi się buzia, jak wariatowi 😀 Kocham jej styl, wyczucie chwili, umiejętność budowania atmosfery i napięcia (tak, oczywiście, że głównie tego romantycznego) między bohaterami. Poza namiętnością dodaje do swoich książek coś, co wzbogaca historię. Tu akurat jest nią bolesny powrót do przeszłości.

Uwielbiam rozwój sytuacji, dialogi między bohaterami i cudowne poczucie humoru, którym autorka żongluje już od poprzedniej książki. Choć tu jest go mniej, to jakoś mi to nie przeszkadzało, bo książka wciągnęła mnie tak bardzo całą sobą, że trudno to opisać. Było mi ciężko oderwać się od treści. Może też dlatego, że to książka pisana jakby idealnie pod mój gust!

Czy można chwytać za ten tytuł bez znajomości poprzedniego z serii Pozdrowienia z Nowego Jorku? Oczywiście, że tak. O dziwo, wszystko jest tak skonstruowane, że nie stanowi to najmniejszego problemu. Czy ja bym tak chciała? Nie. Oczywiście oprócz drobnych spojlerów, które sobie w ten sposób funduję (bo jakby nie było, zdradzają co działo się w pierwszej części), wolę spójny ciąg i prawidłową kolejność wydarzeń. A akcja tej książki dzieje się kilka miesięcy po tamtej, więc na pewno rozumiecie, o czym mówię.

Na koniec przyznaję wielki plus dla wydawnictwa HarperCollins za zachowanie spójności szaty graficznej i rozmiarów tej serii. Uwielbiam takie zabiegi i mam nadzieję, że w następnej również grafik i drukarnia będą się tego szablonu trzymać. Jeśli tak, cała seria będzie cudownie wyglądać na mojej półce 😀 !

PREMIERA: 16.08.2017r.
Tytuł: Zachód słońca w Central Parku
Autor: Sarah Morgan
Ilość stron: 336
Wydawnictwo: HarperCollins
Moja ocena: 10/10

Za udostępnienie książki serdecznie dziękuję wydawnictwu HarperCollins.