Za żadne skarby- Vera Falski

Book tour czyli taka mobilna biblioteka jednej książki.

Fajne to, bo nie musisz zostawiać w księgarni ponad 30zł po to, by przeczytać jakąś wyczekiwaną nowość lub i nie-nowość. Ale dotąd nigdy nie wzięłam w żadnej takiej udziału, bo jednak konieczność odsyłania książki (zwłaszcza, gdy jest naprawdę dobra) jakoś kłóci się z moim egoizmem w kwestii szaleństwa na punkcie samego posiadania takowych tworów człowieka. Wreszcie pojawiła się akcja na blogu Miłość do czytania i nawet nie wiem jak, ale już byłam wkręcona w trasę powieści ‘Za żadne skarby’.

Swą podróż rozpoczęła 16.08.2016r., a 17 stycznia 2017r. dotarła do mnie. Nie czytałam recenzji, nie sprawdziłam ocen w necie. Upewniłam się jedynie, że nie jest to książka pełna rozlewu krwi.
Cały dzień na nią patrzyłam, aż wieczorem złapałam jako lekturę przed snem. Tyle, że jak wreszcie zerknęłam na zegarek… Cóż. Była prawie 4 nad ranem! Wciągnęłam się jak makaron spaghetti.

„Za żadne skarby” to taka zwykła powieść o życiu. Świat przeciętnej polskiej rodziny staje na głowie, gdy umiera mama. To ona trzymała wszystko w pionie, więc teraz ten pion skłania się bardziej do poziomu. Ewa przyjeżdża do rodzinnego domu na pogrzeb. W międzyczasie stara się o staż w Paryżu.
W domu nie układa się najlepiej. Ojciec alkoholik, siostry z dziwacznymi pomysłami i braciszek, który cierpi na niezwykle rzadką, ciężką chorobę. Proza życia codziennego przytłacza, dodatkowo obciążona żałobą i okropną tęsknotą za ukochaną mamą. Ewa dopiero się przekona, jakie życie potrafi być piękne, a jednocześnie brutalne. Przekona się bardzo szybko.

Spodziewałam się ciężkiej obyczajówki z elementem romansu, a spotkałam historię oszałamiającą, wciągającą po same włoski, a do tego przeszywającą dreszczem wtedy, gdy się tego nie spodziewasz! Największym zdumieniem chyba jest fakt, że w pewnym momencie ze strachu o bohaterkę rozbolał mnie brzuch i to solidnie! Przerażało mnie to, co los dla niej zgotował…

Vera Falski ma cudownie lekkie pióro. Czytając jej opowieść trudno nie odnieść wrażenia, że to jej własna historia. Wydawać by się mogło, że jedynie osoba, która opowiada o sobie i swoich przeżyciach potrafi je przedstawić w tak żywy, ujmujący sposób. Autorka rozumie doskonale ludzi, potrafi się wczuć w ich sytuację. Trud opieki nad schorowanym, małym chłopczykiem, do tego problem patologicznej rodziny. Brak porozumienia między najbliższymi sobie osobami, które momentami aż wydają się być sobie obce, choć są rodzonymi siostrami. Czy mimo wszelkich przeszkód i przeszłości będą potrafiły się wspierać?

W tej powieści  słusznie zwraca nam się uwagę na to, jak bardzo doceniamy kogoś dopiero, gdy go stracimy. Gdy nagle się okazuje ile trzeba obowiązków za tę osobę przejąć, ile spraw pozałatwiać, a w dodatku nie ma już do kogo przyjść, poskarżyć się czy przytulić. Ten aspekt pojawia się dość mocno na początku opowieści, jednak w miarę rozwoju wydarzeń trochę za bardzo zanika wg mnie.
Zdaję sobie sprawę, że życie toczy się dalej i trzeba zrobić śniadanie, iść do pracy, nawet jeśli człowiek ledwo się trzyma psychicznie. Jako czytelnik mogę poczuć ból Ewy, ale nie jestem przekonana czy ja aż tak szybko przebolałabym odejście kogoś tak mi bliskiego i ważnego.

Książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie, pozytywne pod względem treści, stylu i sposobu zrozumienia ludzi, podziałów społecznych i problemów, jakie mogą się zdarzyć w najmniej oczekiwanym momencie.
Miałam wielką nadzieję na happy end dla bohaterki i jej wybranka serca. Czy dostałam to, czego oczekiwałam? Przekonajcie się sami, wciągając w tę lekturę. Naprawdę warto!