Stephenie Meyer- Saga “Zmierzch”

saga "Zmierzch"
http://www.ravelo.pl/saga-zmierzch-stephenie-meyer,p10898419.html

Dziś postanowiłam wrócić myślami do starszych pozycji z mojej domowej półki. Recenzja ta została napisana jako pierwsza w moim życiu, więc specjalnie nic w niej nie poprawiam. Chcę móc kiedyś wrócić do tego tekstu 🙂

A oto i recenzja:

Do tej sagi mam szczególny sentyment. Wszystkie cztery książki kupiłam za pierwszą wypłatę, jaką dostałam w mojej nowej, pierwszej pracy w tym mieście, w którym żyję do dziś.

Zaczęło się od filmu. Ten, który powstał na podstawie wspomnianej książki był pierwszym, jaki zdecydowałam się w całości obejrzeć bez lektora. Jeszcze wtedy nic nie zrozumiałam, w zasadzie nawet nie wiedziałam, że to pierwsza część jakiejś super popularnej sagi.

Dopiero później jakoś tak niespodziewanie w moim życiu zagościła przewrotna historia miłości śmiertelniczki do wampira. Po obejrzeniu filmu z lektorem już całkiem świadomie postanowiłam kupić książkę. Dowiedziałam się, że jest kilka części. I niewiele myśląc wydałam na nie cześć wypłaty. Wtedy to była jakaś obsesja, na jaką chyba wszystkie dziewczyny chorowały 😉 Dla mnie do tego stopnia, że bardzo niechętnie podeszłam do prośby mojej koleżanki ze studiów, by jej pożyczyć ostatnią część tej historii, bo poprzednie już przeczytała, a zanim ja skończę pierwszą to ona mi odda tą pożyczona. Nie byłam zołzą tak do końca, tym bardziej, że lubiłam to dziewczę i zależało mi na niej, więc książka trafiła do jej rąk (jeśli dobrze pamiętam na całe dwa tygodnie).

A teraz patrzę na te tomy na półce, wyróżniające się zdecydowanie wielkością i kolorem, i uśmiecham się na myśl o tamtych wspomnieniach.

Saga zmierzch to zdecydowanie dla mnie seria,  do której wracam co kilka lat. W tej notatce odniosę się do całej serii. Natomiast kiedyś może napiszę osobne przemyślenia dla każdej części. Jeśli będziecie chcieli.

Teraz takie pytanie do dziewczyn. Czy w Waszej szkole/klasie był taki jeden chłopak, w którym (pamiętam to urocze określenie, używane,  gdy sama byłam uczennicą) “kochało się pół szkoły”? Wydaje mi się, że tak jak to powiedziała bohaterka filmu “Ten pierwszy raz” w każdej szkole był taki rodzynek dostępny tylko dla określonej grupy ‘elitarnej’. W tej historii też rodzynek się pojawia. Z tym, że jego dostępność jest w jeszcze większym kokonie niż sobie wyobrażacie. A dziewczyny się w nim kochają. Ona też. Nawet nie zdaje sobie sprawy jak bardzo niebezpieczne jest to uczucie i bieganie za tym osobnikiem. To bieganie większość z Was też zna. A gdybyście się dowiedziały, że facet pije jeszcze ciepłą krew ze zwierząt, które przed chwilą złapał własnymi łapkami? Sama jestem ciekawa czy bym się zastanowiła i uciekła w siną dal czy uparcie trwała przy swoim wzdychaniu. I naprawdę nie wiem. Ale wiem, że różne głupie i zwariowane rzeczy dla miłości robiłam.

Byłam zakochana w filmie dopóki nie przeczytałam książki. I niestety stwierdziłam, że Edward z kart powieści jest dużo bardziej pociągający niż ten filmowy. W książce były takie sceny, które mi, jako niepoprawnej romantyczce dały dawkę emocji jak po narkotyku. Czy zawiodłam się zakończeniem? Chyba nie. Nawet jeśli czegoś mi tam na ostatniej stronie brakowało to nie wiem co by to miało być. A skoro nie mam lepszego zakończenia niż to zgodne z pomysłem autorki, to widocznie jest ono najlepsze.

A wy co myślicie?