NORA ROBERTS- WYWIAD ŻYCIA

Wywiad życiaPo trzech miesiącach próżnych wysiłków, Lee odbiera wreszcie telefon, który powoduje nagły zwrot akcji w jej uporządkowanym życiu. Dziennikarka usiłuje zdobyć wywiad z pisarzem, który nigdy nie udziela wywiadów. Pisarz- widmo, jego życie, miejsce zamieszkania, a nawet jego twarz są dla wszystkich tajemnicą.

Wspomniany telefon prowadzi ją na zjazd pisarzy do Flagstaff, gdzie według nieoficjalnych informacji ma być również jej cel. Z powodu śmiesznej pomyłki poznaje pisarza już na lotnisku, jednak nieświadomie bierze za szofera, który ma ją zawieźć do hotelu. Nawet później, w trakcie zjazdu, ma okazję zamienić z nim parę słów w kafeterii, wciąż myśląc, że to zwykły szofer. A on sam świetnie bawi się jej pomyłką. Dziewczyna poznaje prawdę dopiero na sali, gdy zapowiedziany przez organizatora zjazdu, jej obiekt zainteresowania wychodzi na podest, by zacząć wykład.

Hunter nigdy nie udziela wywiadów- jak się później okazuje, ma ku temu ważne powody i niejedno do ukrycia. Jest człowiekiem złożonym i trudnym do ogarnięcia. Jednak Lee tak bardzo chce mieć ten wywiad, że decyduje się na dwa warunki, jakie stawia jej mężczyzna. Warunki dziwne. I niespodziewane. Nie potrafiłam ich odgadnąć, dopóki nie dotarłam do odpowiedniego fragmentu książki.

Moja sobotnie odwiedziny skończyły się powrotem do domu z książką w ręku. Gdy zaczęłam czytać- nie mogłam się oderwać. Już na początku, gdy wraz z bohaterką krążyłam wokół tajemniczego pisarza niczym kot wokół własnej osi, wciągnęłam się bez tchu.

To było moje pierwsze spotkanie z Norą Roberts. Już dawno myślałam o tej pisarce, ale dotąd nie było okazji. Słyszałam, że zdania tworzone przez nią układają się, budując specyficzny klimat, ale teraz sama tego doświadczyłam. Zobaczyłam zupełnie inny styl, jakiego dotąd nie spotkałam. W powieści czuć specyficzną atmosferę. Tajemnica wisi w powietrzu, uczucia próbują się określić, czy wyjść z ukrycia czy zakopać jeszcze głębiej w kieszeni.

Mam mieszane uczucia odnośnie zakończenia książki. Z jednej strony jestem zawiedziona zbyt oczywistym zakończeniem. A z drugiej strony, dość długo autorka trzymała mnie w niepewności i kierowała akcją w taki sposób, bym w pewnym momencie nawet wybiła się z rytmu swoich oczekiwań. I nawet w tym oczywistym zakończeniu znajduję coś absolutnie nieoczywistego. Można się nieźle zaskoczyć ;-D

Jest też coś, co podobało mi się najbardziej. Ponieważ głównym męskim bohaterem jest pisarz, autor horrorów (ma też inny ciekawy sekret, ale tego dowiecie się z lektury), z zachwytem czytałam jego (a właściwie to jej, bo przecież książka to ‘tylko’ fantazja Nory Roberts) uwagi i spostrzeżenia na temat pisania powieści, źródła czerpania nowych pomysłów, oraz, co ważniejsze, pomocne wskazówki dla innych pisarzy. I choć to jednak powieść, uważam, że można dużo wyciągnąć dla siebie ze słów Huntera rzucanych między jedną a drugą linijką na kartach książki. Dzięki tej książce mam wreszcie pojęcie, jak wykreować bohaterów własnej powieści! Cóż… przyjemnej lektury! 🙂