Katie McGarry- Przekroczyć Granice

przekroczyc-graniceOn i ona. Dwa pozornie inne światy. Echo, która boryka się z utratą pamięci. Z tego powodu nie wie, co stało się feralnego wieczoru, który wzbogacił ją o pokaźną ilość blizn na rękach. Zamiast tego ma przeciwko sobie byłych przyjaciół, towarzyską degradację i utratę chłopaka, którego kochała. Ojciec i macocha (jej ex-nianią) uczęszczają z nią na terapię do szkolnego pedagoga, a biologiczna matka, za którą dziewczyna bardzo tęskni, ma sądowy zakaz zbliżania się do córki.

Noah, chłopak z marginesu społecznego. Pali trawkę i zalicza dziewczyny na sztuki bez jakiegokolwiek angażowania się emocjonalnego. Związek to słowo, którego nie obejmuje słownik chłopaka. Obejmuje natomiast inne, mniej ciekawe słowa najczęściej po prostu bulwersujące dorosłych. Towarzystwo jakim się otacza wcale nie wpływa pozytywnie na postrzeganie chłopaka przez innych. Noah, który sam jest umieszczony w jednej rodzinie zastępczej, walczy o prawo do widzeń ze swoim młodszym rodzeństwem, będącym w innej rodzinie zastępczej. Chłopak bohatersko stanął w obronie przyszywanego brata z pierwszej rodziny do jakiej trafił i tym samym załatwił sobie sądowy nakaz ograniczonego widzenia z rodzonymi braćmi.

Echo i Noah nie mają łatwo. Beztroskie bycie nastolatkami nie obejmuje ich życiorysu. Ona desperacko chce odzyskać pamięć. On walczy o prawo do opieki nad tymi dwoma małymi chłopcami. Ich drogi splatają się niespodziewanie, choć jak wiadomo los lubi płatać nam psikusa. Tych dwoje po prostu musiało się spotkać. Początkowa niechęć przygasa, a tych dwoje rozumie, że mogą sobie pomóc w osiągnięciu swoich celów. Wystarczy trochę współpracy. A gdzieś tam daleko czai się uczucie, o którym nawet im się nie śniło, ale które nie ma szansy na zaistnienie i rozkwit.

Zaczęło się bez kolorów. Na szaro. Jakaś dziewczyna, jakaś terapia, despotyczny ojciec i wredna macocha. Historia rodem z Kopciuszka? Nic bardziej mylnego! W zasadzie ta książka porwała mnie w swój wir i otoczyła szaleństwem głodu czytania dopiero około dwusetnej strony.

Od początku wiadomo było, że jest dużo zagadek, dużo niewiadomych i nie da rady nie przeczytać tej książki, bo tajemnice są kuszące, więc brnęłam przez denerwujące mnie sytuacje, gdzie zastanawiałam się dlaczego Noah nie powie prawdy, a Echo nie przeciwstawi się ojcu. Rozumiem, że są trudne chwile, ale te, w których oni się znaleźli były już i tak kiepskie. Na szczęście autorka miała swoją wizję tej historii i choć musiałam długo czekać na taką ‘adrenalinę’, to było warto. Przychodzi i tutaj na myśl taki wieloczęściowy obiad. Przystawka, zupa, danie główne i deser. Tyle, że przystawka i zupa są ok, smak nawet niezły, ale kubki smakowe po prostu szaleją przy daniu głównym. Deser zamyka całość. A potem odpoczynek po sytym jedzeniu. I tak się czuję obecnie, 5 minut po odłożeniu tej książki na półkę: syta i zadowolona. Choć zapowiadało się przeciętnie i zwyczajnie.

Okładka jest intrygująca. Nie ma w niej nic wesołego, przyjaznego. Pierwszy powiew problemów i smutku, jaki towarzyszy bohaterom, znajdujemy już tu. A jednocześnie jest świetna. Tajemnicza i trochę mroczna, podkoloryzowana głębią uczuć. Tak jak sekrety, które skrywają bohaterowie oraz ich najbliżsi. Podoba mi się również to, że patrząc na zdjęcie pary nastolatków na okładce, mogę ich śmiało podstawić do wyglądu bohaterów.

Gdy zagadki przestały być tajemnicze, a rozwój akcji odpowiedział na każdy znak zapytania zadany przeze mnie i przez bohaterów, przeżyłam zaskoczenie. Naprawdę nie takich wyjaśnień się spodziewałam. Nie takiego obrotu akcji. Dosyć jasne było, jak potoczy się historia Noah i jego plany względem braci, jednak to, co się stało, zakręciło mi łezką w oku (Nie, nie wyleciała tym razem).

Mój ulubiony cytat z tej książki? Już pod koniec historii, choć raczej bohater nie ma powodu do radości, to jednak jego wizja wywołała we mnie lekki uśmiech:

„Kiedy po raz pierwszy odeszła, moje cholerne serce pękło i przysiągłem, że już nigdy do czegoś takiego nie dopuszczę. I jak idiota szykowałem właśnie ładunki wybuchowe.” (str. 404)

Tematyka powieści nie jest łatwa. Rodziny patologiczne, osierocenie dzieci, nagłe przewroty w życiu jak choćby nowa mama w domu młodej dziewczyny, która potrzebuje i tęskni do rodzonej matki. Nastolatek, który nagle musi dorosnąć i zmierzyć się z problemami, o jakich wcześniej nawet nie śnił. A mimo to, co jakiś czas w książce pojawiają się takie zdania, przy których mimowolnie się uśmiechałam.

Życie pisze różne scenariusze, ale nawet na najciemniejszym niebie świeci czasem jakaś gwiazdka. Więc i tutaj co jakiś czas takie gwiazdki świecą. A zakończenie? Cóż. Życie toczy się dalej, bez względu na wszystko i potrafi zaskoczyć. Zarówno pozytywnie jak i negatywnie. Mnie zaskoczyło i wiem, że do tej książki jeszcze kiedyś wrócę. A Wam polecam ją jako lekturę na jakiś spokojny weekend, który pozwoli pomyśleć, ile szczęścia mają jedni, a jak bardzo brakuje go innym…

Premiera książki miała miejsce 08.06.2016r.

Za możliwość przeczytania powieści serdecznie dziękuję Wydawnictwu MUZA SA.