Gwiazdy, które spłonęły- Melissa F. Field

Książka opowiada o Claire. Jej życie kręci się między czekaniem na powrót męża z pracy a wychowywaniem syna.

Niespełniona zawodowo, bo dla rodziny zrezygnowała z własnej kariery. W wolnych chwilach zagląda na Facebooka. I pewnego dnia znajduje tam wiadomość od swojej wielkiej, pierwszej miłości…

Ta książka zaciekawiła mnie od samego początku opisem z okładki. Odnowienie starej znajomości, niebezpiecznej, bo otulonej czymś magnetycznym, czymś co może doprowadzić do dramatu w normalnym, zgodnym małżeństwie. Co z tego wyniknie? Kłamstwa, tajemnice, chemia wstrząsająca powietrzem, wątpliwości. Będzie się działo!

Tak wyobrażam sobie tę historię. I czekałam na to wszystko do połowy, gdy zdałam sobie sprawę, że chyba nic z tego…

Nie spodziewałam się, że powieść będzie utrzymana w aż tak melancholijnym nastroju i obłożona tak licznymi retrospekcjami z przeszłości, które przyćmią wszystko inne. Autorka próbowała opisać iskry, o których mowa na okładce, ale ja ich niestety nie poczułam. Zbyt mocno skupiałam się na portrecie Clare i jej przeszłości, tym, co przeżyła jako nastolatka i jak wpłynęło to na jej całe późniejsze życie. Byłam też trochę poirytowana ciągłym wspominaniem przeszłości i ta teraźniejszość zatarła mi się gdzieś w tle. W dodatku zostawiła opowieść z pewnym niedopowiedzeniem i to też wytrąciło mnie z równowagi.

W dodatku bohaterka drażniła mnie od samego początku. Mąż się stara, wie doskonale, jak jest im trudno, ale ona potrafi tylko mieć do niego żal. Bo po co rozmawiać wprost o tym, co ją boli? Albo zdobyć się na odrobinę więcej wyrozumiałości? Jeśli nie ma się ochoty na walkę o własne małżeństwo, to czy można było kiedykolwiek mówić o prawdziwej miłości? Szlag mnie trafiał, gdy czytałam o stwierdzeniach bohaterki, że ona i jej mąż kiedyś zachowaliby się zupełnie inaczej, ale teraz nawet o tym nie pomyślą, a z drugiej strony przyznaje, że o pewnych dość istotnych aspektach swojego życia nigdy mu nie powiedziała.

Następnie Dean. Cóż, ja nigdy nie byłam w nim zakochana. A chciałabym poczuć to, co powodowałoby mętlik w mojej głowie, bym wraz z bohaterką zastanawiała się jak to zrobić, żeby być wierną mężowi i zapomnieć o tamtym, ale się nie da, bo on jest taki.. Mm! Niestety nic takiego nie poczułam.

Kurczę, ja tak narzekam na tę książkę, a ona jest naprawdę dobrze napisana. Czyta się szybko i sprawnie, a dialogi są cudownie naturalne. W dodatku autorka stworzyła świetny psychologicznie, głęboki portret zagubionej kobiety, która naprawdę wiele w życiu przeszła. Dokładnie, krok po kroku zbudowała postać, dodała do niej warunki sprzyjające początkowej euforii z odnalezienia swego dawnego „ja”. Daje to solidnie do myślenia. Czasem trzeba się porządnie zastanowić, jaką drogę wybrać i czy zakazany owoc rzeczywiście wart jest uwagi. U kogo tak naprawdę poszukać pomocy?

To nie tak, że mnie powieść zupełnie nie zaciekawiła. Naprawdę chciałam wiedzieć, jaki będzie finał historii. Ale jestem rozczarowana, bo chciałam więcej iskier, narastającego napięcia, które stopniowo przeradzałyby się w to ‘coś’. Tu wszystko poszło za szybko, bez jakiejś subtelności na początku, a Dean jest tylko dodatkiem do tego oceanu uczuć, które szaleją w bohaterce.

Książka jest bardzo dobrą lekturą dla czytelników, którzy chcą porządnego psychologicznego studium powoli umierającego związku, mocnych i bardzo dramatycznych akcentów z przeszłości silnie wpływających na teraźniejszość, oraz elementów thrillera, bo pamiętajcie, że o pewnych wątkach nie wspomniałam, by nie popsuć Wam niespodzianki przed lekturą ? A wszystko to utrzymane w mrocznym, melancholijnym klimacie. Polecam, jeśli szukacie właśnie tego ?

PREMIERA: 20.10.2017r.
Tytuł: Gwiazdy, które spłonęły
Autor: Melissa Falcon Field
Ilość stron: 375
Wydawnictwo: Kobiece
Kategoria: literatura obyczajowa, kobieca
Moja ocena : 7/10

 

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu!