Apteka marzeń- Natasza Socha

Dostałam książkę. Zdziwiłam się, bo nie miałam pojęcia, że ma do mnie przyjść. Do drzwi zadzwonił listonosz, dał paczkę i sobie poszedł. Zajrzałam do koperty, wyciągnęłam książkę, usiadłam i zaczęłam czytać. Wtedy przepadłam.

Apteka marzeń spadła na mnie niespodziewanie. A po drugim rozdziale (czytam z biegu, właśnie miałam sobie suszyć włosy) dalej siedzę na krześle i myślę: jeszcze tylko jeden rozdział i odkładam na później. Jeszcze tylko JEDEN…! Ta. Jasne.

Jest to opowieść o dwóch dziewczynkach chorych na raka, ich rodzinach i wszystkim, co muszą przejść od momentu postawienia diagnozy, do momentu… No właśnie. Dokąd zaprowadzi ich los w drodze po odzyskanie normalnego życia? Dziewczynki dzieli dziesięć lat, a jednak łączy je więcej, niż może się wydawać. Ola, ta młodsza z bohaterek, jest realna. Drużyna szpiku jest realna, a także Fundacja Psi Uśmiech. Możecie je znaleźć w Internecie. Ja znalazłam. Nawet film, o którym mowa na końcu. Ale nie szukajcie niczego w sieci, zanim nie przeczytacie książki. Po lekturze- warto. Przed- popsujecie sobie emocje towarzyszące zakończeniu.

Ta historia porusza bardzo trudny, bolesny temat. A mimo to na swój sposób jest pozytywna. Jak to jest, że osoby, które mają najwięcej powodów do narzekania, robią to najrzadziej?

Czy smerf Maruda naprawdę jest taki fajny? Łatwiej znosić problemy, gdy szuka się dodatnich akcentów nawet w najtrudniejszych sytuacjach. Sami pomyślcie. Na wieść o konieczności kolejnej chemii, bohaterka uśmiecha się:

-Wiesz co jest dobre w kolejnych chemiach?- spytała jeszcze, odwracając się i patrząc na Olę.
-Nie…
To, że nam już bardziej włosy nie wypadną.- Roześmiała się łobuzersko i poszła w kierunku windy. (str. 265)

Nie wiem jak autorka to robi, ale jej książki są takie życiowe, takie niesamowite, pełne emocji, wzruszeń, smutku ale też radości i genialnego, idealnie stonowanego humoru, który u Pani Nataszy UWIELBIAM. Mimo tych uroczych, wesołych wstawek, wzruszenie ściskało mnie za gardło już od początku. Czułam ten uścisk i wiedziałam, że fontanna łez może trysnąć w każdej chwili.

Mam teraz dwie ukochane osoby w szpitalu. To pewnie dlatego, żebym się w życiu za bardzo nie nudziła. (str. 194)

Wywlekanie na wierzch ludzkich słabości, mówienie prosto z mostu, nazywanie rzeczy po imieniu. Połączenie zwykłych słów w coś niezwykłego, co idealnie oddaje nastrój i wyczucie chwili. To, co ja czuję, ale nie potrafię tego opisać, pisarka ubiera w odpowiednie zdania, a ja po przeczytaniu ich mam solidny problem, żeby się pozbierać.

Chciałabym umieć zemdleć na zawołanie. Zanurzyć się w nicość, odpłynąć gdzieś tam, gdzie nie trzeba podejmować żadnych decyzji, a potem obudzić się i kiwnąć głową w podziękowaniu, że wszystko się udało. (str. 40)

Niezależnie od tego, co się dzieje, czas płynie. Drzewa rosną, wiatr wieje, słońce ogrzewa planetę. Dzieci chodzą do szkoły, dorośli do pracy. A zmartwiona matka musi pamiętać, że nie wolno jej zaniedbywać drugiego, zdrowego dziecka, bo ono też musi czuć się kochane w trudnej sytuacji. Cuda są, dzieją się niezauważalne gdzieś pomiędzy tym wszystkim. Przy okazji kilka beztroskich minut przeznaczonych na wygłupy z jedną pociechą pozwolą odetchnąć i nabrać sił na walkę z chorobą drugiej pociechy.

Paradoks- im częściej mówisz prawdę, tym inni mają mniejszą ochotę, by jej wysłuchać. (str. 200)

Jest to książka dobra dla każdego, kto chciałby się przez chwilę zastanowić, pomyśleć. Dla każdego, kto narzeka na niewygodną kanapę czy brzydką pogodę. Również dla każdego, kto chce dowiedzieć się, jak wygląda życie na oddziale onkologii dziecięcej, jak zrozpaczone matki radzą sobie z brakiem snu czy prysznicem w czasie, gdy praktycznie zamieszkują w szpitalu, przy swoim maluszku. I jak można im pomóc.

Jest to również opowieść o nadziei, ogromnej sile miłości, walce ponad wszystko i życiu samym w sobie. Tak życiowej, prawdziwej książki dawno nie czytałam. Przerażała mnie ona przede wszystkim prawdą zawartą w rozmyślaniach bohaterów, skopała mnie w najczulszych punktach, a jednak musiałam, po prostu musiałam wiedzieć, jak ta historia się zakończy.

Problemy nie potrzebują ani paszportu, ani wizy. (str. 284)

Natasza Socha dokonała niezwykłej rzeczy. Wykorzystała swój talent, by jak najlepiej opowiedzieć nam historię wymyśloną przez samo życie, ze wszystkimi jego smutkami i radościami. Historię wstrząsającą czytelnikiem. Taką, którą zapamiętam na długo!

PREMIERA: 13.09.2017r.
Tytuł: Apteka marzeń
Autor: Natasza Socha
Ilość stron: 400
Wydawnictwo: Pascal
Moja ocena: 10/10

Za niespodziankę w formie tej książki serdecznie dziekuję Wydawnictwu Pascal!