Życie. Książki… Życie!

Przeważnie piszę coś w wordzie, a potem dopiero kopiuję na blog.

Na drugi dzień, po przeczytaniu, poprawieniu. A dziś dostajecie 'surówkę'. Piszę bezpośrednio na blogu i jak wyjdzie, tak poczytacie. Albo nie…

Dzisiejszy dzień, wyjątkowo wredny, bo nie dość, że mróz, to jeszcze zima w pełni i śnieg zstąpił z nieba. A to jest zachmurzone i żal na nie patrzeć. Czasem lubię chmury, wiatr i taką 'psią' pogodę, ale dziś nie lubię dnia dzisiejszego.

Czytacie ksiażki. Oczywiście, inaczej nie zaglądalibyście na blogi książkowe, jakim jest również po części mój. Ale ten post nie będzie ksiażkowy, tylko 'okołoksiążkowy'.

Czytam czasem o śmierci w powieści, gdy ktoś umiera, główny bohater kogoś traci lub sam ginie. Zdarza się, że czytam o wielkiej epidemii, gdzie ginie wiele osób, które przeważnie dla czytającego (lub oglądającego, jeśli to film) są bezosobowe i nie zwraca na nie nawet za bardzo uwagi. Zdarza się, że jedną ze scen jest pogrzeb, w którym uczestniczy bohater. I wiecie sami, jak wtedy reagujecie. Nie jest to nic miłego, ani tym bardziej wesołego. Jeśli książka jest dobrze napisana, to potrafi wymóc na Was emocje, które powinniście  w takiej chwili poczuć.

Dziś zderzyłam się z takim uczuciem, które trudno mi opisać i żadna książka chyba nigdy tego nie odda… Uderzyło mnie to w momencie, gdy weszłam do kaplicy i spojrzałam na człowieka, którego jeszcze parę miesięcy temu widziałam na rodzinnej imprezie.

Nie myślcie, że nie byłam do tej pory na żadnym pogrzebie, albo, że nie rozumiałam powagi sytuacji czy ogólnie życia. Przeżyłam m. in. niestety pogrzeb mojego dziadka, którego bardzo chciałabym mieć z powrotem. Więc dlaczego dziś takie przemyślenia? Bo odkąd prowadzę ten blog, na książki patrzę trochę inaczej. Uczucia, jakie dają nam te efekty pisarskich wysiłków są cudowne. Często przeżywamy z bohaterami ich smutki i radości, troski i szczęście. Romanse czytamy, bo chcemy poczuć te 'motylki', horrory, bo chcemy się bać. (Oczywiście możecie mieć też inne, własne powody). Ale jedno wiem: żadna książka nie jest w stanie zastąpić życia. Żadna nie sprawi, że uderzy w Was tak bardzo świat codzienny, jego brutalność lub przeciwnie: ogromne szczęście, jak faktyczne przeżycie tego.

Nie płakałam. Byłam dziś wsparciem. Poszłam też pożegnąć człowieka, którego znałam i który był rodziną dla ważnej dla mnie osoby. Ale ta ściana czegoś trudnego do opisania, w którą walnęłam z impetem, wciąż we mnie siedzi. Książki są piękne i mają wielką zaletę: gdy bohater umiera, możemy cofnąć się parę kartek do tyłu, lub zacząć czytać jeszcze raz, gdy wciąż żyje. Film można obejrzeć po raz kolejny. Ale życie nie ma pierwszej strony, do której można wrócić.

Kochajcie bliskich i przyjaciół. Doceniajcie ludzi, którzy na to zasługują. Jeśli się kłócicie, to pogódźcie tak szybko, jak to tylko możliwe! Pamiętajcie, że Wasze życie jest jedno. Książek jest wiele i będzie jeszcze więcej. W każdej z nich czeka na Was inna przygoda, inne emocje i przeżycia. Ale to tylko książki.

Mroźnie i śnieżnie pozdrawia Was Śnieżynka.